23.04.2024

Wyrok ws. "afery gruntowej" - za tydzień

opublikowano: 2014-11-06 przez:

13 listopada Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia ma wydać wyrok ws. Piotra Ryby i Andrzeja K., oskarżonych o płatną protekcję w "aferze gruntowej", która w 2007 r. doprowadziła do rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów.


Oskarżonym grozi do ośmiu lat więzienia. Ich ponowny proces zakończył się w czwartek. Tego dnia za zamkniętymi drzwiami mowę końcową wygłosił Ryba. Już 8 października prokurator zażądał dla Ryby kary 2,5 więzienia, a dla Andrzeja K. - 54 tys. zł grzywny. Były to dokładnie takie same kary, jakie sąd wymierzył w pierwszym procesie, zakończonym w 2010 r. Wyrok ten uchyliła jednak apelacja, zalecając głębszą analizę materiałów niejawnych. Ponowny proces rozpoczął się w zeszłym roku.

Obrona - tak jak poprzednio - wnosiła o uniewinnienie.

Ryba (zgadza się na podawanie nazwiska) i K. - główni bohaterowie "afery gruntowej" - są oskarżeni o powoływanie się na wpływy w resorcie rolnictwa, kierowanym wówczas przez wicepremiera Andrzeja Leppera i podjęcie się za niemal 3 mln zł pośrednictwa w odrolnieniu działki na Mazurach agentowi Centralnego Biura Antykorupcyjnego, udającemu biznesmena.

Media informowały, że łapówka miała być przeznaczona dla zdymisjonowanego później Leppera, który miał zostać ostrzeżony o akcji (on sam twierdził, że była to prowokacja CBA). Lepper miał 6 lipca 2007 r. spotkać się z Rybą, ale spotkanie odwołano. K., który w tym czasie w hotelu przeliczał 3 mln zł dostarczone przez agentów CBA, zadzwonił do Ryby. Prawdopodobnie został ostrzeżony, bo opuścił hotel; wtedy ich obu zatrzymano.

Finał akcji miał utrudnić przeciek, wskutek czego z rządu odwołano szefa MSWiA Janusza Kaczmarka (śledztwo wobec niego umorzono). "Afera gruntowa" doprowadziła do dymisji z rządu Leppera, rozpadu koalicji PiS-Samoobrona-LPR i przedterminowych wyborów, które wygrała PO.

Prokuratura wskazuje, że Ryba był w kontakcie z urzędnikami resortu (w tym z Lepperem i wiceministrem Maciejem Jabłońskim), dopytywał o losy sprawy i przekazywał K. uwagi ministerstwa. Oskarżenie mniej surowo traktowało K., który negocjował z podstawionym jako kontrahent agentem CBA, ale od początku się przyznawał i złożył obszerne wyjaśnienia.

Obrona twierdzi, że w chwili rozpoczęcia operacji CBA nie miało wystarczających dowodów, że może dojść do przestępstwa korupcyjnego - a to jest formalny warunek, aby taką akcję rozpocząć. Według obrony CBA wręcz podżegało oskarżonych do przestępstwa.

W marcu br. SR uwzględnił żądanie obrony zapoznania się z aktami operacyjnymi CBA o kryptonimie "Treser", w których m.in. gromadzono podsłuchy rozmów Ryby i Andrzeja K. Obrona chce na tej podstawie wykazać, że w chwili rozpoczęcia operacji CBA nie było wystarczających dowodów, że może dojść do przestępstwa.

Akta ma ten sam sąd, który prowadzi także proces b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego (dziś posła PiS) i innych członków kierownictwa CBA za rządów PiS, oskarżonych o nadużycie władzy przez bezpodstawne rozpoczęcie operacji znanej jako "afera gruntowa".

Zdaniem rzeszowskiej prokuratury CBA stworzyło fikcyjną sprawę odrolnienia ziemi za łapówkę, choć nie miało wcześniej wiarygodnej informacji o przestępstwie, a tylko to pozwala służbom zacząć akcję "kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej". Uznano, że na potrzeby operacji CBA bezprawnie sfabrykowało dokumenty (opatrując je pieczęciami gminy i podpisami urzędników), które potem przedłożono do "przepchnięcia" przez resort. Miano też nielegalnie podsłuchiwać m.in. ludzi z Samoobrony.

Proces ten od kwietnia 2013 r. trwa przed śródmiejskim sądem, a sprawa "Treser" to podstawa oskarżenia. Media pisały, że wynika z niej, iż CBA nie miało podstawy do wszczynania akcji specjalnej, a poza tym nie dysponowało wymaganymi zgodami prokuratury i sądu m.in. na stosowanie podsłuchów. (PAP)


 

Prawo i praktyka

Przygody Radcy Antoniego

Odwiedź także

Nasze inicjatywy