28.03.2024

Szef UOKiK: będzie lepsza ochrona konsumentów na rynku usług finansowych

opublikowano: 2015-03-05 przez:

Ochronę konsumenta na rynku finansowym trzeba wzmocnić; uwypukliła to sytuacja z frankiem szwajcarskim, a wcześniej problemy z polisami z UFK - mówi PAP szef UOKiK Adam Jasser. Dlatego nowe prawo pozwoli Urzędowi np. na zawieszenie sprzedaży polisolokat.

Dlaczego dopiero kryzys wywołany przez nagły wzrost kursu franka uświadomił polskim władzom, że ochrona konsumentów rynku finansowego kuleje i teraz UOKiK ma dostać do ręki nowe narzędzia?
Adam Jasser: Pomysł, żeby wzmocnić kompleksową ochronę konsumenta na rynku finansowym nie jest nowy i nie pojawił się po sytuacji na rynku franka szwajcarskiego. Minister finansów już w ubiegłym roku przedstawił diagnozę, z której wynikało, że występuje luka w ochronie konsumenta na rynku finansowym i że trzeba tę ochronę wzmocnić. Nie ulega wątpliwości, że sytuacja z frankiem uwypukliła tę potrzebę. Wcześniej wskazywały na to problemy z polisami z UFK i inne przykłady missellingu na rynku finansowym. Frank podziałał jak katalizator, ale refleksja była już wcześniej.

W UOKiK, i za poprzedniego kierownictwa jak i teraz, ochrona konsumenta na rynku finansowym jest traktowana priorytetowo. Świadczą o tym postępowania i kary nałożone na instytucje finansowe w ostatnich 5 latach o łącznej wysokości ponad 220 mln zł. Jeżeli nowe propozycje wzmocnienia ochrony konsumenta wejdą w życie i trafią do nas nowe fundusze zapowiedziane przez rząd, przełoży się to oczywiście na bardziej intensywne działania Urzędu. Determinacja jest, wzmocnienia wymagają moce przerobowe.

Jakie zatem będą główne zmiany?
A.J.: Planowana przez nas, wspólnie z ministrem finansów, nowela ustawy o UOKiK ma nam umożliwić przede wszystkim szybsze reagowanie na nieprawidłowości pojawiające się na rynku. Chodzi o oferowanie produktów w sposób wprowadzający w błąd lub sytuacje, gdy produkt jest niedostosowany do możliwości lub potrzeb klienta - tzw. misselling.

UOKiK w tej koncepcji nie będzie oceniał produktu jako takiego, bo do tego nie ma kompetencji - to raczej domena Komisji Nadzoru Finansowego. Będziemy natomiast patrzyli na kanał dystrybucyjny, marketing i obowiązki informacyjne, to czy produkt jest dostosowany do klienta. Chcielibyśmy, w przypadkach stwierdzenia missellingu móc czasowo zawiesić obrót takim produktem, np. na 12 miesięcy, by oferujący ten produkt dostosował kanał i sposób jego dystrybucji.

Czy oznacza to, że moglibyście zawiesić np. sprzedaż tzw. polisolokat?
A.J.: Tak. Załóżmy, że otrzymujemy sygnał o produkcie sprzedawanym w sposób, który wprowadza klientów w błąd lub jest niedostosowany do klienta. Wówczas bierzemy taką sytuację pod lupę i patrzymy na sposób oferowania, kanały dystrybucji. Jeżeli stwierdzimy, że mamy do czynienia z missellingiem, to zawieszamy produkt.

Obecnie możemy podjąć działania dopiero, kiedy stwierdzimy ewidentne wprowadzanie w błąd. Jak pokazują polisolokaty czy kredyty hipoteczne we franku, to nie zawsze jest efektywne, ponieważ nawet jak instytucja finansowa zapłaci karę czy wstrzyma dalszą sprzedaż, konsumenci ponieśli trwałe straty. Dzięki temu, że moglibyśmy reagować na dość wczesnym etapie, rynek miałby świadomość, że musi konstruować ofertę w sposób odpowiedzialny, gdyż inaczej grozi możliwość zawieszenia produktu. Działalibyśmy prewencyjnie.

Projektowane uprawnienia nie wykluczałyby oczywiście możliwości prowadzenia odrębnego postępowania o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Można sobie wyobrazić sytuację, w której będzie i zawieszenie produktu - w jednym postępowaniu - a równolegle będzie prowadzone postępowanie o naruszenie zbiorowych interesów konsumentów. Czyli z jednej strony prewencja, a z drugiej - możliwość sankcji.

Czy UOKiK dostaje nowe kompetencje, bo KNF nie potrafi lub nie chce wywiązywać się ze swojej roli ochrony konsumentów na rynku finansowym?
A.J.: Nie, to jest kwestia podziału kompetencji. KNF patrzy na rynek przede wszystkim z perspektywy stabilności sektora i bezpieczeństwa depozytów. Oczywiście zagadnienia konsumenckie też są tym nadzorem objęte, zwłaszcza jeśli chodzi o pieniądze konsumentów powierzane bankom, ale nie ulega wątpliwości, że organem wyspecjalizowanym w ochronie konsumenta jest UOKiK.

Nawet jeśli te kompetencje będą się trochę nakładały, to w gruncie rzeczy są one kompatybilne. Wydaje mi się, że akurat na rynku finansowym nie zaszkodzi, jeżeli obydwa urzędy będą miały dodatkowe narzędzia. Kluczem jest tutaj też dobra współpraca, wymienianie się informacjami i decydowanie, kto w danym momencie powinien podjąć interwencję. Na bieżąco taki dialog z KNF prowadzimy.

A czy ochrona konsumenta i ochrona stabilności sektora bankowego to nie są raczej wartości sprzeczne niż kompatybilne?
A.J.: Jest to dylemat, dlatego potrzebne są dwa urzędy, które mają trochę inną perspektywę. Bez efektywnej współpracy tych dwóch instytucji, zawsze możliwość reakcji będzie słabsza. Państwo musi mieć wyważoną, ale i spójną perspektywę.

Kiedy więc projekt będzie gotowy?
A.J.: Intencją ministra finansów, który jest inicjatorem tego projektu, jest uchwalenie go jeszcze w tej kadencji. Na razie konsultujemy projekt wewnętrznie, a wkrótce przestawimy go publicznie i poddamy konsultacjom z interesariuszami.

Czy nasze państwo - Pana zdaniem - zrobiło już wszystko, co można, by chronić konsumentów na rynku usług finansowych?
A.J.: Na rynku usług finansowych urzędy takie jak UOKiK, KNF i, po stronie regulacyjnej, Minister Finansów muszą cały czas bardzo aktywnie monitorować sytuację, ponieważ inwencja oferujących te produkty jest nieograniczona. Niewykluczone więc, że będą się pojawiały kolejne produkty narażające konsumentów na straty. Zarówno my jak i KNF będziemy ten rynek - bardzo blisko współpracując ze sobą - monitorować. Naszym celem jest, by instytucje państwa mogły szybko reagować na złe zjawiska na rynku usług finansowych.

Obecnie wiele rzeczy dzieje się z punktu widzenia regulacyjnego. Trwają prace nad ustawą o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej, która ma wzmocnić pozycję konsumenta na rynku finansowym. Ustawa ta reguluje kwestie produktów ubezpieczeniowych z komponentem inwestycyjnym, zwiększając ochronę konsumenta poprzez poszerzone obowiązki informacyjne, regulację kwestii opłat czy odstąpienia od umowy.

Jednak w takich sprawach zawsze będzie dylemat. Z jednej bowiem strony mamy swobodę działalności gospodarczej i podejmowania decyzji przez obywateli w sprawie tego, w co inwestują i jak oszczędzają. Co do zasady nie powinniśmy nadmiernie ograniczać ich wyboru.

Natomiast z drugiej strony, by rynek ten funkcjonował uczciwie, kluczowe jest niewprowadzanie konsumentów w błąd. Z punktu widzenia UOKiK najważniejsze jest to, by konsument nabywający jakikolwiek produkt finansowy - pożyczkę, lokatę, kredyt hipoteczny, ubezpieczenie z elementem inwestycyjnym - został prawidłowo poinformowany o kosztach, ryzykach i skutkach wycofania się z takiej inwestycji. Jeżeli te warunki są spełnione, konsument ma możliwość odpowiedzialnego podjęcia decyzji.

Jaka jest praktyka pod tym względem?
A.J.: Niestety z naszego dotychczasowego doświadczenia wynika, że klienci nagminnie są niewystarczająco informowani przez sprzedawców lub wręcz są przez nich wprowadzani w błąd, co już jest praktyką zakazaną, w przypadku której wszczynamy postępowanie.

Najbardziej problematyczne są sytuacje pośrednie - gdy nie było wprowadzenia w błąd, ale było niedoinformowanie. Takie zjawisko wymaga regulacyjnej interwencji państwa - musi ono zwiększyć obligatoryjne wymogi informacyjne.

Takie właśnie regulacje - na nasz wniosek - znalazły się projekcie ustawy o działalności ubezpieczeniowej i reasekuracyjnej. Znacznie zwiększają one obowiązki informacyjne, jeśli chodzi o produkty ubezpieczeniowe z komponentem inwestycyjnym. W efekcie obowiązki informacyjne przy oferowaniu usług ubezpieczeniowych będą porównywalne z obowiązkami informacyjnymi przy oferowaniu funduszy inwestycyjnych. Klient będzie musiał dostać prospekt, trzeba będzie go poinformować o ryzyku itd.

Jakie jeszcze zabezpieczenia dla konsumentów zawiera projekt o działalności ubezpieczeniowej?
A.J.: W projekcie jest przepis, który pozwala każdemu odstąpić od umowy w rok i 60 dni od jej zawarcia. To bardzo daleko idąca regulacja, korzystna dla konsumentów. Oznacza to, że po roku funkcjonowania tego produktu - i po otrzymaniu od agenta, który nam go sprzedał, informacji o tym, jak radzi on sobie na rynku, jakie są zyski lub ewentualne straty - klient będzie miał 60 dni, by zdecydować, czy kontynuuje umowę. Jeśli zechce odstąpić, dostanie z powrotem wartość jednostek ubezpieczeniowych funduszu, pomniejszoną nie więcej niż o 4 proc. To zupełnie inaczej niż dziś, kiedy ludzie tracą po kilkadziesiąt procent z zainwestowanej kwoty.

W praktyce oznacza to, że i ubezpieczyciele, i banki oferujące takie produkty, wcześniej dobrze się zastanowią, czy w ogóle oferować ryzykowne produkty. Proponujemy bowiem znacznie bardziej równomierne rozłożenie ryzyka pomiędzy oferentów a kupujących. Poza tym ograniczamy możliwość pobierania prowizji, opłat itd. Ta regulacja powinna zatem ucywilizować ten rynek.

Pojawiły się zarzuty, że nabywców polis inwestycyjnych politycy zostawili bez pomocy.
A.J.: Niezupełnie. Proszę zwrócić uwagę, że w projekcie ustawy o działalności ubezpieczeniowej zapisano mediację dla instytucji finansowych przed rzecznikiem ubezpieczonych. UOKiK chciał, by prawo działało również w wyjątkowych wypadkach w stosunku do umów zawartych przed wejściem w życie. Postulowaliśmy, by jeśli doszło do rażącego wprowadzenia klientów w błąd, istniała i możliwość odstąpienia od umów. MF było skłonne przystać na tę propozycję, jednak w trakcie analiz rządowi prawnicy doszli do wniosku, że niesie to za duże ryzyko skutecznego zaskarżenia tych przepisów do Trybunału Konstytucyjnego.

Poza tym w październiku UOKiK nałożył ponad 50 mln zł kar na cztery instytucje finansowe sprzedające tzw. polisolokaty. Sądy zaczynają orzekać na korzyść pokrzywdzonych, więc dochodzenie sprawiedliwości oczywiście może potrwać, ale jestem dobrej myśli. Zwracam uwagę, że jedna z instytucji finansowych sama podjęła decyzję o zwrocie pieniędzy pokrzywdzonym klientom. Z naszego punktu widzenia kluczowe było uregulowanie tej kwestii na przyszłość.

Planujecie następne takie decyzje w sprawie tzw. polisolokat?
A.J.: Prowadzimy kolejne postępowania.

Wracając do ustawy ubezpieczeniowej, czemu mediacje przed rzecznikiem ubezpieczonych nie będą obowiązkowe?
A.J.: Mediacje ze swojej natury są dobrowolne. Jednak to, że pozwy zbiorowe i indywidualne przeciwko instytucjom finansowym nabierają rozpędu, a UOKiK będzie miał szersze kompetencje, tworzy coraz silniejszą zachętę dla instytucji finansowych, by poddawać się mediacjom.

Na razie jednak przedsiębiorcy nie palą się do mediacji i jedyną ucieczką dla klientów, którzy czują się oszukani, są właśnie procesy sądowe - długotrwałe i kosztowne.
A.J.: Tak, dlatego z Ministrem Finansów proponujemy dodatkowo dwa rozwiązania w noweli ustawy o UOKiK. Jedno to wydłużenie okresu przedawnienia z jednego roku do trzech lat. Druga propozycja odpowiada na zgłaszane często do Urzędu postulaty ze strony osób, które wytoczyły procesy instytucjom finansowym. Chodzi o przyznanie UOKiK-owi prawa do przedstawiania istotnego poglądu w sprawie.

Instrument ten wypełnia istniejącą obecnie lukę prawną. Nie ma bowiem dzisiaj ścieżki prawnej, która pozwalałaby w procesie cywilnym wykorzystać stanowisko UOKiK do postępowania przed sądem powszechnym. Obecnie ani sądy, ani konsumenci nie mają formalnej możliwości zapytania Prezesa UOKiK o stanowisko. Z własnej inicjatywy też nie bardzo mamy jak przedstawić sądowi swoją opinię. W ten sposób doprowadzilibyśmy do pewnej spójności pomiędzy orzecznictwem Prezesa UOKiK na drodze administracyjnej a cywilnymi procesami sądowymi. To będzie ogromna zmiana.

Rozmawiały Małgorzata Werner-Woś i Sonia Sobczyk (PAP)

Prawo i praktyka

Przygody Radcy Antoniego

Odwiedź także

Nasze inicjatywy