Płk Kitliński nowym szefem Służby Więziennej
opublikowano: 2015-01-29 przez:
47-letni płk Kitliński od marca 2013 r. był zastępcą Dyrektora Generalnego Służby Więziennej. W piątek, zgodnie z wręczonym mu w czwartek aktem powołania, obejmie funkcję Dyrektora Generalnego Służby Więziennej, któremu podlegają funkcjonariusze i cywilni pracownicy tej formacji czuwającej nad wykonywaniem kar pozbawienia wolności i tymczasowego aresztowania.
Jest absolwentem Wydziału Społeczno-Pedagogicznego Wyższej Szkoły Pedagogicznej w Rzeszowie. Ukończył m.in. studia podyplomowe na Uniwersytecie Warszawskim i specjalistyczne kursy z zakresu pomocy psychologicznej - organizowane przez Instytut Psychologii Zdrowia i Trzeźwości w Warszawie. Karierę zawodową rozpoczął w 1993 r. jako młodszy wychowawca w Zakładzie Karnym w Żytkowicach. Rok później został skierowany do Szkoły Oficerskiej w Centralnym Ośrodku Szkolenia Służby Więziennej w Kaliszu. Od 2007 r. był Dyrektorem Okręgowym SW w Rzeszowie.
Dotychczasowy szef więziennictwa gen. Jacek Włodarski we wtorek złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska, motywując ją względami osobistymi - co też potwierdził minister Grabarczyk. Jak dowiedziała się nieoficjalnie PAP ze źródeł zbliżonych do sprawy, rezygnacja miała związek ze opisanym w tygodniku "Newsweek" zatrudnianiem więźniów do pracy przy budowie autostrady A2. Mieli oni pracować za darmo na rzecz wykonawcy jednego z odcinków drogi. Dziesiątki więźniów miał "załatwić firmie" - jak podaje tygodnik - właśnie dotychczasowy szef Służby Więziennej.
Sprawie przygląda się CBA i Prokuratura Okręgowa w Warszawie, w której z urzędu wszczęto postępowanie sprawdzające pod kątem ewentualnego przekroczenia uprawnień funkcjonariusza publicznego (grozi za to do 3 lat więzienia).
Według "Newsweeka" sprawa "została zamieciona pod dywan", a funkcjonariusz, który próbował ją wyjaśniać, został zwolniony. "Newsweek" poinformował także, że generał w rozmowie z tygodnikiem nie miał sobie "poza głupotą" nic do zarzucenia; miał też - jak dodaje gazeta - przyznać, że prywatną firmę goniły terminy, a szef jej rady nadzorczej to jego znajomy. Tygodnik podaje, że Włodarski spotkał się z szefem rady nadzorczej firmy jesienią 2013 r., a potem zadzwonił do szefa Służby Więziennej z Łodzi. Po tej rozmowie więźniowie mieli być wożeni do pracy przy autostradzie. Do zdarzeń tych miało dojść w październiku 2013 r.
"To jest chyba trochę bardziej skomplikowana sytuacja. (...) Dziennikarz stosował metody prowokacji przygotowując ten materiał i budując daleko posunięte tezy" - mówił w środę Grabarczyk, odnosząc się do publikacji tygodnika.
"Przepisy przewidują, że więźniowie mogą pracować, także nieodpłatnie. Oczywiście muszą być wypełnione warunki przewidziane prawem. W tym przypadku SW prowadziła postępowanie wyjaśniające, a wszystko działo się w 2013 r. Mnie nie było wówczas w resorcie" - powiedział minister i dodał, że uchybienia, które wykazano w postępowaniu, "pojawiły się na poziomie jednostek penitencjarnych, w których byli osadzeni więźniowie". Po publikacji Helsińska Fundacja Praw Człowieka wystąpiła do resortu sprawiedliwości o to, aby więźniom zapłacono za ich pracę.