-->
98 Rozmaitości temidium Grudzień 2016 r. Z NOTATNIKA JERZEGO BRALCZYKA mecenas Fot. Konrad Siuda Prof. Jerzy Bralczyk Językoznawca, polonista, specjalista w zakresie języka mediów, polityki i reklamy. Wykłada w Instytucie Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Wiceprzewodniczący Rady Języka Polskiego. Gaius Clinius Maecenas był przyjacielem cesarza Oktawiana Augusta i wsławił się pro- tegowaniem (dziś: sponsorowaniem) artystów. Opiekował się nimi bezinteresownie, chyba że za interesowność uznamy chęć sławy i dobrej pamięci. I dziś takich dobroczyńców nazy- wać możemy mecenasami, zwłaszcza gdy swej dobroczynności nie personalizują, tylko w imię dobra sztuki kierują w ogóle w stronę jej rozwoju, sprawując mecenat. Opiekunów konkretnych artystów raczej wolimy nazwać mniej szlachetnym chyba mianem sponsorów – oni uprawiają już marketingowo brzmiący sponsoring. Ale dziś mecenas to przede wszystkim prawnik, ale nie każdy. To adwokat lub radca prawny, bo prokurator i sędzia oczywiście mecenasami zwani być nie mogą. W siedemna- stym i osiemnastym wieku był to tytuł szefa kancelarii adwokackiej przy Trybunale Koron- nym, potem obrońcy przy IX i X departamencie Rządzącego Senatu w Królestwie Polskim, ale dziś to tylko tytuł grzecznościowy, „używany w towarzystwie”, nie wynika z mianowania czy konkretnego osiągnięcia, ale wydaje się formalny i precyzyjny. A także sugestywny: dobrze brzmi i wywołuje zaufanie. Zdarza się, że obdarza się nim kogoś na wyrost – jednak czujemy, że na to nie można pozwalać, aplikant tak nazwany powinien zaprotestować. Mecenas sztuki imponował bezinteresownością, a była ona możliwa, bo sam był możny, stać go było na opiekowanie się młodymi adeptami sztuki – dzisiejsi prawni mecenasi kojarzą się także z fortuną, ale niezwiązaną z bezinteresownością, wręcz przeciwnie. Może powin- niśmy sądzić, że tym szlachetnym tytułem apeluje się do ich cnoty szlachetności i sugeruje mniejsze koszta? Chyba jednak nie. Kilka jest wyjaśnień, dlaczego to rzymskie imię stało się w Polsce (i bodaj tylko tu) takim grzecznościowym prawniczym tytułem. Pierwsze to sprawa patronatu czy protektorowania. Adwokat przecież opiekuje się tymi, co pomocy prawnej potrzebują. To wyjaśnienie nie jest jednak zbyt przekonujące. Może więc chodzi o to, że jako doświadczony prawnik sprawuje opiekę nad aplikantami, dawniej zwanymi dependentami? To bardziej prawdopodobne i tak o mecenasie pisał dwa wieki temu Linde: „patron doświadczony, poważny, pod sobą mło- dych praktykantów mający”. Uważano też słowo mecenas za tytuł urzędowy – tak zwano, jak pisze słownik warszawski, „obrońcę, adwokata, patrona”. Więc: patrona, opiekuna. Ale jest i inne, dość sugestywne wytłumaczenie. Zastępcy procesowi mogli być niezawo- dowi (po prostu procuratores) lub zawodowi, za pieniądze. W szesnastym wieku zwano ich procuratores mercenarii, czyli 'płatni zastępcy procesowi'. A głoska [r] mogła przecież, jako nieco trudna, zanikać... A od słowa mercenarii do mecenasa już blisko. Zresztą często jednym procesom (językowym) inne pomagają, skojarzenie ze szlachetnym Mecenasem tutaj też było łatwe – tym bardziej że grzecznościowy tytuł dzisiejszy brzmi bar- dzo dobrze i chętnie jest słyszany przez samych mecenasów, a dawniej i przez Panie Mecena- sowe, i Panny Mecenasówny, i przez Państwo Mecenasostwo. I do tego mecenasować mecenasi nie muszą. Zostawiają to tym, co mecenat sprawują. |