25.04.2024

Dyscyplinarne upomnienie dla sędziego za opóźnienia w uzasadnieniach

opublikowano: 2015-08-21 przez:

Karę dyscyplinarną upomnienia wymierzył w czwartek Sąd Najwyższy sędziemu ze Wschowy (Lubuskie) za wielomiesięczne opóźnienia w pisaniu uzasadnień orzeczeń. SN wskazał, że za przewlekłość sądów odpowiadają nie tylko sędziowie, ale i wciąż nowelizujący prawo.

„Nienormowany czas pracy wymyślono, wyznaczając czas pracy sędziego wymiarem zadań, tylko po to, żeby sędzia pracował więcej niż 8 godzin dziennie. Obywatel nie musi czekać, aż dojrzeje pan do napisania uzasadnienia – to nie może tak być. Życzymy panu, żeby się panu odmieniło na sędziowskiej drodze” – powiedział obwinionemu SN w uzasadnieniu wyroku.
Sprawa dotyczy 40-letniego sędziego Łukasza S. z Sądu Rejonowego we Wschowie. Został on obwiniony przez rzecznika dyscyplinarnego o to, że dopuścił się przewlekłości w pisaniu uzasadnień do orzeczeń w sprawach karnych – w pięciu przypadkach skutkiem tych opóźnień była wypłata przez Skarb Państwa łącznie 10 tys. zł za przewlekłość postępowania. Sędziemu zarzucano też przewlekłość i opóźnienia w ponad 20 sprawach cywilnych – bo w tym okresie orzekał on nie tylko w sprawach karnych, ale także równolegle w wydziale cywilnym wschowskiego sądu.
Poznański sąd dyscyplinarny, który orzekał w sprawie w I instancji, uniewinnił sędziego od zarzutów dotyczących spraw cywilnych, a za opóźnienia w sprawach karnych skazał na karę upomnienia. Stwierdzone opóźnienia sięgały 11 miesięcy. Jak ustalił sąd, w jednej ze spraw skazany zmarł, nim doczekał uzasadnienia.
Jako okoliczności łagodzące sąd przyjął, że Łukasz S. (przed nominacją sędziowską był referendarzem) trafił do wydziału cywilnego sądu, w którym był jeszcze tylko jeden sędzia cywilny, a pod względem kadrowym i organizacyjnym sąd miał wielkie zaniedbania. Na wstępie do swego referatu dostał ponad tysiąc spraw, niektóre z nich już zapóźnione. „To nie jest normalna sytuacja” – podkreślił sąd. Ustalono, że sędzia orzekał dwa razy w tygodniu, rozpoczynając sesje niekiedy nawet o godz. 7.30. Dojeżdżał do Wschowy z Zielonej Góry, to kilkadziesiąt kilometrów.
W czwartek Sąd Najwyższy rozpoznał odwołania, jakie w tej sprawie złożył i obwiniony sędzia – domagając się uchylenia wyroku, i rzecznik dyscyplinarny – wnosząc o zaostrzenie Łukaszowi S. kary z upomnienia do nagany, i Krajowa Rada Sądownictwa – wnosząc o uniewinnienie sędziego (jak przyznał przedstawiciel KRS, to wyjątkowa sytuacja).
„Sędzią jestem 5 lat. I przez ten czas zmagam się z postępowaniem dyscyplinarnym. To obciąża, gdy ma się to cały czas w głowie. Nie mówię, że jestem najlepszym, czy dobrym sędzią. Ale jestem sędzią coraz lepszym” – powiedział Łukasz S. Jak uzasadniał, cała sprawa bierze się z konfliktu między przewodniczącą wydziału a nim i innym sędzią, bo przewodnicząca ma sobie wybierać łatwiejsze sprawy (i w mniejszym wymiarze), a pozostałym dawać procesy trudniejsze. „To nie tak, że ja jestem tym najgorszym sędzią i tylko u mnie zdarzają się opóźnienia czy przewlekłość. Ja wyroki wydaję. Może mam pewne opóźnienia w pisaniu, ale wyroki wydaję i nie wyznaczam pustych terminów, jak niektórzy inni sędziowie” – powiedział.
Wiceprzewodniczący KRS sędzia Krzysztof Wojtaszek popierając wniosek o uniewinnienie obwinionego sędziego, dowodził, że nie da się do końca rozdzielić orzekania w sprawach karnych i cywilnych jednocześnie. „"To naczynia połączone. W tej sprawie były nieprawidłowości w pokierowaniu wstępną karierą pana sędziego” – mówił.
Rzecznik dyscyplinarny sędzia Ewa Fliegner domagając się zaostrzenia kary przypomniała, że do dziś sędzia S. nie pisze wielu uzasadnień. „Nawet gdy w wyniku tzw. reformy Gowina wielu sędziów – w tym i obwiniony – powstrzymywało się od orzekania, aby ich wyroki nie miały wady prawnej nieważności, sędziowie ci pisali zaległe uzasadnienia. Nawet wtedy poprawie nie uległa terminowość starych uzasadnień u sędziego S.” – zauważyła.
Odnosząc się do argumentów obwinionego, że musiał łączyć obowiązki zawodowe z rodzinnymi sędzia, Fliegner powiedziała: „Każdy sędzia ma jakieś życie osobiste. Kładzenie na nie akcentu jest niesprawiedliwe wobec innych sędziów, którzy też starają się połączyć pracę z rodziną, czy wychowaniem dzieci”.
Sąd Najwyższy postanowił nie zmieniać wyroku I instancji i utrzymać go w mocy. „Tak to już jest, że jeśli wszyscy są niezadowoleni z wyroku, to znaczy, że on jest dobry” – mówił, uzasadniając orzeczenie sędzia SN Henryk Pietrzkowski. Zaznaczył przy tym, że o ile faktycznie sprawy w polskich sądach powszechnych trwają za długo, to byłoby niesprawiedliwe, gdyby tą przewlekłością obarczać tylko sędziów – jak piszą media.
„Przewlekłość postępowań w polskich sądach to problem trzech władz – wykonawczej, ministerstwa, w którym siedzi setki sędziów-urzędników, organów nadzoru sądowego we wszystkich szczeblach. To też problem ustawodawcy – już nawet specjaliści gubią się w kolejnych nowelizacjach – nie mówmy, że ustawodawca nie miał tu czegoś do zrobienia. Ustawa, ustawę ustawą pogania – sędziowie mają się w tym orientować? To się tak nie da” – podkreślił, przypominając, że rocznie do polskich sądów wpływa 13 milionów spraw.
Nieterminowe uzasadnienia orzeczeń sędzia Pietrzkowski nazwał „chorobą”, na którą cierpi część sędziów. „Pan sędzia jest klasycznym przykładem sędziego, którego sytuacja przerosła. Te sprawy, które pan miał do rozstrzygnięcia, to nie są przecież sprawy, które by przytłaczały sędziego z dwuletnim stażem” – zwrócił się do obwinionego. „Nie wyobrażam sobie, żebym codziennie się budził rano i kolejny dzień dokładał do 11 miesięcy przewlekłości” – dodał.
Wspominając swoją karierę sędziowską Pietrzkowski dodał, że gdy przed laty jego przewodnicząca wydziału zwróciła mu uwagę, że pisze zbyt mało uzasadnień, „zacisnął zęby i pracował od rana do nocy”. „Nawet wyszło mi na dobre, bo zauważyli mnie w wyższej instancji i awansowałem” – powiedział.
(PAP)

Prawo i praktyka

Przygody Radcy Antoniego

Odwiedź także

Nasze inicjatywy